Kremy BB opanowały drogerie, w swojej ofercie ma je prawie każda firma; oczywiście nie mają one za wiele wspólnego z azjatyckimi BB kremami - u nas są to raczej kremy tonujące lub podkłady pod nową, dobrze sprzedającą się nazwą ;)
W moje ręce wpadło kilka BB kremów, na stałe zostały 2 - Garnier i Eveline, oba w wersji do tłustej skóry.
Jak obiecuje producent, Matujący krem BB 8 w 1:
- długotrwale i skutecznie matuje
- zmniejsza widoczność porów
- wyrównuje koloryt cery
- pokrywa zaczerwienienia i niedoskonałości
- intensywnie nawilża 24h
- wygładza i rozświetla
- redukuje oznaki zmęczenia
- SPF 15 chroni przed UVA/UVB
Mam wersję jaśniejszą, która jest ładnym, jasnym beżem. Te kremy mają inną kolorystykę niż pierwszy Kompleksowy krem BB 6 w 1 - tam jasny odcień był dość ciemny.
Krem na skrajne opinie w internecie, dlatego postanowiłam go zrecenzować. Czytałam, że nie matuje przez cały dzień i nie kryje bardzo mocno - pamiętajmy, że to raczej krem tonujący (jakkolwiek producent by tego nie nazwał) a nie podkład czy prawdziwy BB krem. Mnie bardzo przypadł do gustu, stosuję go zamiennie z nowym podkładem Max Factora, który uwielbiam. Eveline jest lżejszy, mam wrażenie, że mocno nawilża moją skórę i się w nią wtapia. Nieźle kryje, radzi sobie z zaczerwienieniami i drobnymi niedoskonałościami, matuje na długo, nie robi maski. Na miejsca problematyczne dokładam czasem dodatkową warstwę. Skóra po jego użyciu wygląda bardzo naturalnie i świeżo.
W moim odczuciu bliżej mu do podkładu niż do kremu tonującego - wszystkie kremy tonujące jakie przez lata testowałam były lekko zabarwionymi kremami nawilżającymi, które w ogóle nie kryły i nie było ich widać na skórze.
Krem kosztuję ok. 15zł za 40ml, zamknięty jest w miękkiej tubce, więc łatwo go wycisnąć.
Na zdjęciu jest dość grubo nałożony, żeby było go widać ;)