30 stycznia 2011

Przetestowałam: Pędzel do korektora Eco Tools

Obiecałam pokazać pędzelek do korektora marki Eco Tools. Ta znana i lubiana marka przez zagraniczne internautki od niedawna jest dostępna w Super Pharm. Niestety, u nas ceny pędzli są o wiele wyższe niż zagranicą. Mniejsze pędzle do cieni, korektora itp. kosztują ok. 18-20zł, duże do pudru, różu ok. 50zł.


THIS EARTH-FRIENDLY BRUSH SHOWS RESPECT FOR THE PLANET:
  • Highly sustainable bamboo handle
  • 100% cruelty-free, soft taklon bristles
  • Recycled aluminum ferrule
  • Reusable storage pouch 

Pędzel jest bardzo giętki i elastyczny. Jak widać na zdjęciu poniżej włosie jest sporych rozmiarów. Producent poleca nakładanie nim również cieni w kremie.
Z łatwością można nałożyć nim kremowy korektor, natomiast z gęstymi, suchymi korektorami średnio sobie radzi - trzeba dodatkowo wklepać je palcem. Na policzkach mam płytko unaczynioną skórę, więc czasem nakładam tym pędzelkiem dodatkową warstwę korektora/podkładu - pędzel świetnie rozprowadza podkład, można nim rozetrzeć każdą smugę (polecam również osobom, które mają kryjące podkłady o ciężkiej konsystencji).
Nie nakładałam nim jeszcze kremowych cieni, ale myślę, że nie powinno to stanowić problemu :)

Pędzel kosztuje 18zł z groszami, kupiłam go w promocji za 15zł z groszami.

28 stycznia 2011

Nowość: Żele pod prysznic Earth Lovers The Body Shop

Odkryłam dziś bardzo fajną nowość. Weszłam na sekundę do Body Shopu - moja uwagę przyciągnął napis 'wyprzedaż'. Oczywiście na wyprzedaży nie było nic interesującego, ale w oko wpadły mi nowe żele pod prysznic Earth Lovers.
Nie zawierają siarczanów, parabenów, barwników i mydła; żel jest w 100% biodegradowalny, a plastikowa butelka podlega 100% recyklingowi!


Oczywiście jestem na 'odwyku' (taaaak, muszę to sobie powtarzać do znudzenia, może w końcu uwierzę ;), ale musiałam go mieć - jak tylko go powąchałam to wiedziałam, że musi być mój - wybrałam wersję arbuzową z eukaliptusem (uwielbiam arbuzy) - zapachniało mi latem, już nie mogę wytrzymać tej zimy. Żel w ogóle nie pachnie eukaliptusem, raczej arbuzem i ogórkiem - zapach jest bardzo świeży, ale delikatny, nie znudzi się szybko. Ma bardzo płynną konsystencję, zawiera aloes pochodzący ze zrównoważonego handlu z Gwatemali.
Według producenta nie wysusza i nadaje się nawet dla wrażliwej skóry.

Dostępne wersje:
  • arbuz i eukaliptus
  • mięta i ogórek
  • cytryna i tymianek
  • figa i rozmaryn
  • gruszka i lemongrass
  • morela i bazylia
  • wersja bezzapachowa
Cena: 22zł


Pierwsze użycie: oczywiście po przyjściu do domu musiałam wziąć prysznic i go wypróbowac. Żel jest dość rzadki, wystarczy odrobina, żeby umyć całe ciało. Po roztarciu w dłoniach zamienia się w delikatną, kremową piankę :)


Na tej stronie znajdziecie więcej informacji - zarówno o żelach, jak i byciu eko. Zwracacie uwagę na takie rzeczy? Kupujecie produkty ze składnikami pochodzącymi ze zrównoważonego handlu, specjalnych upraw, segregujecie śmieci, nosicie bawełniane torby na zakupy itp.? Ja segreguję odpadki, staram się nie brać plastikowych torebek w sklepach jeśli mam ze sobą większą torbę, w która mogę zapakować zakupy, często biorę ze sobą torbę wielokrotnego użytku, gdy idę kupić jedzenie, a jeśli dostaję foliówki to używam ich w domu np. na śmieci. Staram się nie marnować wody - częściej biorę prysznic (ale też nie popadam w paranoję i gdy mam ochotę to biorę gorącą kąpiel), gaszę światło w pomieszczeniach. Jeśli chodzi o kosmetyki to wrzucam plastikowe opakowania do specjalnych pojemników; zbieram opakowania np. z MACa albo Lusha, które zostaną przetworzone, a my dostajemy w zamian pełnowymiarowy kosmetyk. Nie jestem zwariowaną ekolożką, ale jeśli mogę oszczędzić trochę pieniędzy i przyrody, właściwie bez wysiłku, to czemu nie ;)

Zużyłam: Styczniowych zużyć ciąg dalszy

Styczeń dobiega końca, czyli... czas na kolejną porcję zużyć :) nie było tego wiele, w lutym na pewno będzie więcej - zwłaszcza kolorówki!


Bibułki matujące Kracie - bibułki przywiezione z Hong Kongu dawno temu - zużyłam już kilka opakowań, część rozdałam, a część nadal mi zalega (nie dość, że miałam kilka opakowań, to niektóre zawierały po 300 bibułek...). Dobrze zbierają sebum z twarzy, mogłyby być większe, bo zazwyczaj potrzebuję dwóch, żeby się zmatowić.


Antyperspirant Soft Ziaja - uznałam go za odkrycie roku 2010; polski kosmetyk w dobrej cenie, jakością nie odstaje od Garniera i Nivei. Ma delikatny pudrowy zapach, dobrze chroni przed poceniem. Na pewno będę do niego wracać. Polecam :)



Korektor Aquasublime Galenic - stosowałam go tylko pod oczy, ma jasny odcień; niestety z opakowania w ciągu dwóch tygodni starły się wszystkie napisy - bardzo tego nie lubię. Korektor jest praktycznie niewidoczny na skórze, ale ma chyba dużo silikonów albo innych tajemniczych składników, bo fajnie wygładza skórę i lekko ją napina.


Szampon dla blondynek John Frieda - szampon w miękkiej, wygodniej tubie. Jest bardzo wydajny, dobrze oczyszcza włosy nie wysuszając ich ani nie powodują przetłuszczania. Bardzo delikatnie rozjaśnia włosy, raczej nadaje im blask, nie jest to spektakularne rozjaśnienie


Ultra Bland Lush - krem, który usuwa makijaż - wcieramy go w suchą skórę i zmywamy wodą/wilgotnym wacikiem. Największe rozczarowanie Lushowe :( tłuste jak diabli, często rozmazuje tusz pod okiem i ciężko go usunąć; bardzo ciężko się zmywa - zostaje mega tłusta warstwa na skórze; za radą Hexxany zmywam Ultra Bland mydełkiem z Lusha, ale nie satysfakcjonuje mnie takie rozwiązanie na dłuższą metę.


Żel myjący 3 w 1 Anti! Acne Under Twenty -  preparat możemy stosować jak żel myjący, peeling lub maseczkę oczyszczającą. Ma konsystencję gęstej pasty z ostrymi peelingującymi drobinkami. Zawiera glinkę, która dość szybko zastyga i mocno oczyszcza. Polecam osobom z tłustą skórą, które lubią ostre peelingi, dobre oczyszczenie skóry i tanie kosmetyki. Kosmetyk ma dużą pojemność i jest wydajny.

24 stycznia 2011

Przetestowałam: Szampony w kostce Lush


Na początku przygody z Lushem wydawało mi się, że szampon w kostce to jakaś głupota i nie ma prawa bytu. Z pewną dozą podejrzliwości zamówiłam Seanik i Godivę, no i przepadłam ;) na dzień dzisiejszy Seanik to jeden z moich ulubionych szampanów.
Szampony w kostce są bardzo łatwe w użyciu - spieniamy je w dłoniach jak mydło lub pocieramy wilgotne włosy kostką. Z łatwością się pienią, dobrze oczyszczają włosy. Lush ma wiele różnych wersji szamponów - np. nabłyszczający, z odżywką, przeciwłupieżowy, na wypadanie włosów... Przetestowałam 4 - Godivę i Seanika zużyłam i kupiłam ponownie (z różnych względów, ale o tym później), aktualnie używam Squeaqy Green i od czasu do czasu Karma Komba.

Łatwo zabrać je ze sobą w podróż, ponieważ są lekkie i zajmują mało miejsca. Polecam kupować dwa szampony na raz - dzięki temu dostajemy za darmo opakowanie na szampon (samo opakowanie kosztuje 2,50 funta). Według Lusha szampon w kostce jest bardzo wydajny i zastępuje 3 butelki szamponu - nie wiem czy są to dokładnie 3 butelki, ale rzeczywiście szampon jest super wydajny - wystarczy parę razy potrzeć włosy i mamy odpowiednią ilość piany do umycia całej głowy.

Na zdjęciu od góry znajdują się Squeaky Green, Karma Komba, Seanik, Godiva.

Squeaky Green - szampon przeciwłupieżowy; ma fajny męski zapach; zawiera rozmaryn, pokrzywę, miętę i wyciąg z drzewa herbacianego. Łupieżu nie mam, ale szampon fajne oczyszcza włosy i sprawia, że mniej się przetłuszczają. W kostce zatopione są kawałeczki patyczków i listków, ale nigdy nie znalazłam ich na włosach. Niech Was nie przeraża zapach - jest naprawdę przyjemny, pachnie jak uniwersalne męskie kosmetyki. Włosy są po nim delikatnie splątane, raczej można go używać bez odżywki.

Karma Komba - szampon o działaniu przeciwłupieżowym i relaksacyjnym; olejek pomarańczowy, sosnowy, paczuli koją skórę głowy i zwalczają mikroby odpowiedzialne za powstawanie łupieżu, a olejek lavendin relaksuje.Nie przepadam za tym szamponem, bo wysusza trochę włosy i bardzo je plącze, ciężko mi je rozczesać. Ładnie pachnie, dość intensywnie; ciężko mi określić czym dokładnie pachnie - to raczej mieszanka wszystkich olejków jakie zawiera.

Seanik - szampon dodający objętości; zawiera sól morską i algi; ma morski zapach, ale bardzo delikatny i naturalny (absolutnie nie jest to zapach odświeżacza powietrza). W szamponie zatopione są kawałki alg. Dobrze oczyszcza i nabłyszcza włosy, które przez cały dzień są świeże. Nie muszę używać po nim odżywki! Włosy stają się bardzo miękkie i jedwabiste w dotyku, rzeczywiście nabierają trochę objętości (ale raczej nie mam z tym problemu, więc nie wiem czy osoby z bardzo cienkimi włosami będą zadowolone).

Godiva - szampon nawilżający z masłem kakaowym i masłem shea; pachnie intensywnie jaśminem, prawdziwym mocnym jaśminem, więc jeśli ktoś nie lubi tego zapachu to nie polecam. Niestety nie jestem zadowolona z tego szamponu, który mimo zawartości odżywki, bardzo plącze mi włosy i bez zwykłej odżywki nie mogę ich rozczesać. Godivę kupiłam ponownie ze względu na zapach - leży w szufladzie z bielizną ;)

Zobaczcie jak się robi Solid Shampoos :)


Miałyście okazję spróbować tych szamponów? Lubicie je czy wolicie tradycyjne płynne szampony? Chętnie poczytam o kostkach, których nie próbowałam :)

22 stycznia 2011

100!!! Giveaway

To mój setny post! Z tej okazji mam dla Was małe rozdanie. Do wygrania dwa zestawy kosmetyków :)

Aby wziąć udział w giveawayu trzeba być publicznym obserwatorem mojego bloga (1 los); aby zdobyć dwa kolejne losy:
- dodaj mnie do blogrolla
- zrób notatkę o giveawayu na swoim blogu

Wystarczy napisać komentarz pod tym postem - dodaj swojego maila - będzie mi łatwiej skontaktować się z osobami, które wygrają :) Jeśli spełnisz dodatkowe warunki, poinformuj mnie o tym i dołącz link do bloga/notatki.

Jeśli masz pomysł jak mogłabym wzbogacić mój blog, interesuje Cię recenzja kosmetyku, który wcześniej pokazywałam albo po prostu chcesz się czegoś ode mnie dowiedzieć - daj mi znać :) zamierzam trochę zmienić bloga (głównie wizualnie, ale nie tylko) i każda rada jest mile widziana :)
W razie problemów proszę o kontakt polishmakeupbag@o2.pl

Czas na najprzyjemniejszą część, czyli nagrody. Przygotowałam dwa zestawy pełne różności:

Zestaw 1
Serum nabłyszcząjce do włosów Brocato
Miniaturka balsamu po goleniu Clarena
Cienie Missing: Jack & Rose Catrice
Lakier do paznokci Pink Metal Oriflame
Czarny eyeliner Eveline
Peeling i krem do stóp Bielenda
Próbka cienia mineralnego Paradise LaurEss
Czerwony kalendarz Rossmann








Zestaw 2
Krem do rak z masłem shea Garnier
Puder mineralny Bell
Pędzel do pudru Rossmann
Cień True Blue Kobo
Cień Mat Ivory Manhattan
Błyszczyk Berry, Berry Nice Catrice
Lakier nr 45 Golden Rose
Próbka cienia mineralnego Fascination LaurEss








Kończymy 9 lutego, ogłoszenie wyników nastąpi prawdopodobnie w weekend (12-13 lutego). Powodzenia! :)

18 stycznia 2011

Ciocia z Ameryki

Właściwie nie ciocia, a przyjaciółka ;) Dostałam od niej w prezencie lakier Nic's Sticks - Nicole by OPI. Lakier ma postać flamastra z krótkim pędzelkiem. Pamiętam, że lakiery Essence we flamastrach miały bardzo kiepskie opinie, ale ten lakier świetnie się nakłada. Wystarczy chwila, żeby pomalować wszystkie paznokcie. Łatwo manewruje się nim przy skórkach. Mam odcień Date Night - świąteczna czerwień (zazwyczaj kupuję kremowe lakiery i takie błyszczące shimmery kojarzą mi się ze świętami). Na zdjęciach mam dwie warstwy lakieru.




16 stycznia 2011

Weekendowe testowanie

Weekend to dobry czas, żeby przetestować nowe kosmetyki - zwłaszcza pielęgnację (alergicy) czy próbki podkładów - niestety większość z nich jest w bardzo nieżyciowych odcieniach i ciężko wyjść z domu z czymś mega ciemnym czy pomarańczowym na twarzy.
Nazbierało mi  się sporo kosmetyków, które wypróbowałam, więc wpadłam na pomysł, że opiszę je w kilku słowach :)


Serum i maseczka Karoten Bielenda - najpierw nakładamy serum, a po jego wchłonięciu maseczkę, którą również ma się wchłonąć (koniec końców resztkę trzeba zetrzeć, bo nie wchłania się całkowicie). Skóra stała się nawilżona, miękka i gładka - wcześniej użyłam peelingu. Jest rozjaśniona i ładnie wygląda. Warto spróbować, bo nie jest droga.


Maseczka pod oczy Rival de Loop - maseczka rzekomo pod oczy, ale w kształcie dwóch owalnych kółek połączonych ze sobą, więc trzeba ją nałożyć na całe oczy i zrelaksować się przez 10 minut. Po 5-7 minutach skóra zaczęła mnie lekko piec, dlatego zdjęłam maseczkę wcześniej. Skóra była delikatnie nawilżona i napięta, można zastosować przed imprezą; produkt nie zachwycił mnie wystarczająco, żeby kupić go ponownie.


Maseczka i serum do włosów Montagne Jeunesse - pachnie bardzo fajnie, owocowo. Maskę przed użyciem wkładamy do ciepłej wody. Po maseczce nakładamy serum na wilgotne włosy i układamy jak zwykle. Włosy są miękkie, lepiej się układają i kręcą. Maseczka wystarcza na 1 użycie, serum jest zdecydowanie za dużo - starczy mi na kilka razy.


Puder Select Sheer Loose MAC w odcieniu NC5 - mój nowy puder w jasnym beżowym odcieniu. Jest bardzo drobno zmielony, ma ładne, nieduże opakowanie. Delikatnie rozświetla, twarz nie jest płaska.


Róż w kremie MAC w odcieniu Ladyblush - w sobotę nałożyłam go chyba za mało i roztarłam pędzelkiem - był delikatnie widoczny na skórze; dziś nałożyłam róż palcami - efekt o wiele lepszy - pierwszy sposób polecam osobom o bardzo jasnej skórze. Róż ma śliczny, bardzo twarzowy kolor. Trzyma się baaaaardzo długo :)


Podkład Aerateint Pure Vichy w odcieniu Ivory - podkład, o który pytałam Was w jednym z poniższych postów. Na plus zaliczam bardzo lekką, płynną konsystencję. Skóra wygląda świeżo i naturalnie, niestety nie matuje - błyszczałam się po ok. 2 godzinach. Jeśli ktoś nie ma problemów z nadmiernym błyszczeniem skóry to polecam wypróbowanie.

15 stycznia 2011

LUSHowe mydełka

Dużo osób pyta o wielkość mydeł z Lusha, dlatego postanowiłam pokazać moją kolekcję. Najmniejszy kawałek jaki można kupić w sklepie ma ok. 100 gram. Dziewczyny ze wspólnych wizazowych zakupów często biorą mydła na pół.

Jak widać mydła różnią się kształtem, w zależności od konsystencji również wielkością - stu gramowa kostka mydła X nie wygląda tak samo jak stu gramowa kostka mydła Y.



Od lewej: Vanilla in the Mist, Angel's Delight, Sultana of Soap, Snow Globe, Lady Catrina, Summer Pudding, Snowcake, Porridge, Honey I Washed the Kids

Snowcake, Porridge, Honey I Washed the Kids to połówki (dolny rząd), Summer Pudding używam od jakiegoś czasu; reszta mydeł ma ok. 100 gram; na dole dla porównania mydło z Body Shopu (również 100g). Mam gdzieś w łazience kawałek mydła Sexy Peel, ale rzadko go używam i zrobiło się bardzo twarde - dużo osób poleca to mydło, niestety mnie w ogóle nie przypasowało - albo trafił mi się stary kawałek (nie wiem czy to możliwe, kupowane było w sklepie, nie przez net) albo po prostu nie jest dla mnie. Średnio się pieni, skórki cytrusów są twarde i bardzo drapią skórę, która staje się zaczerwieniona.

Jeszcze parę miesięcy temu mówiłam, że nie wyobrażam sobie jak można się myć mydłem... no cóż, ludzie się zmieniają ;)  Lubię je głównie za zapach, nie wysuszają skóry, niektóre nawilżają, inne peeligują. Ogólnie polecam, ale raczej nie spodziewajcie się niewiadomoczego ;) ja je zamawiam przede wszystkim dlatego, że nie znalazłam w naszych sklepach niczego co by tak ładnie pachniało. Interesuje Was recenzja jakiegoś konkretnego mydła? Używam Porridge,  Honey I Washed the Kids, Summer Pudding, Snow Globe, Sexy Peel i próbek Lady Catrina, Sultana of Soap, 13 Soap.

13 stycznia 2011

Co nowego w mojej kosmetyczce

Uwielbiam kupować kosmetyki - nawet mały drobiazg sprawia mi radość, a Wam? Niestety, zazwyczaj nie kończy się na jednym produkcie. Ostatnio przybyło mi znowu sporo kolorówki i trochę pielęgnacji, na szczęście same potrzebne produkty (tzn. tak to sobie tłumaczę;).


Rozświetlacz w kamieniu YSL
Rozświetlając w pędzelku YSL
Róż w kamieniu Rouge Bunny Rouge
Balsam do ust Oriflame
Róż w kremie Inglot
Pomadka w płynie Delia
Róż w kamieniu Deborah


Cienie Bourjois odcień 09 Lady Cert de Gris
Sypki cień Gosh w odcieniu Doll
Cień mineralny wypiekany Art Deco nr 36
Eye Seal Make Up For Ever
Cienie Kobo - Forest Green i Dark Chocolate


Peeling do dłoni Sephora
Baza pod makijaż Philosophy
Fioletowa kredka do oczy Essence
Pędzel do korektora Eco Tools


Lactacyd
Mydło siarkowe Barwa
peeling do stóp Pat&Rub
Krem do stóp Xerial 10

11 stycznia 2011

Przetestowałam: Prisme Libre Givenchy



Mam resztkę tego pudru, dlatego postanowiłam go w końcu zrecenzować i obfotografować - dopóki jest co ;)
Zawsze miał bardzo dobre opinie, jednak nie mogłam się do niego przekonać, chyba dlatego, że opakowanie zawierające 4 różne kolory wydawało mi się przekombinowane. W końcu kupiłam go na Allegro w bardzo dobrej cenie - i tylko ze względu na cenę się na niego skusiłam... to był traf w dziesiątkę! Pluję sobie w brodę, że tak późno go kupiłam. Jest naprawdę bardzo fajnym sypańcem i na pewno do niego jeszcze wrócę (jak wyczytałam kosztuje ok. 200zł! udało mi się go wylicytować za mniej niż 100zł!).




Jest bardzo drobno zmielony, to właściwie delikatny, jedwabisty pyłek, bardzo miałki. Odcień Delicate Beige składa się z dwóch odcieni beżu (jaśniejszego i ciemniejszego), różu i jasnej lawendy. Odcienie są pastelowe i w miarę jasne. Po wymieszaniu stają się lekko różowe, ale bez obaw, różu w ogóle nie widać na skórze. Nie ma sensu robić swatchy pudru, bo i tak nie zobaczycie go na skórze - prawie nie daje koloru.
Pewnie większość z Was słyszała, że słynne Meteoryty Guerlaina zmiękczają rysy, sprawiają, że skóra jest rozświetlona, młodsza, gładsza - ja nie widzę tego efektu przy Meteorytach, widzę go przy Pryzmach. Moja skóra promienieje i rzeczywiście wygląda na bardzo gładką. Puder całkiem dobrze matuje, ale nie jest to mat trwający cały dzień - poprawki w ciągu dnia są niezbędne, dlatego nie polecam go posiadaczkom bardzo tłustej skóry, bo będą zawiedzione. Skóra jest jednocześnie matowa i rozświetlona, to nie jest bardzo mocny błysk, raczej określiłabym go mianem szlachetnego.
Przekonałam się nawet do 4 pojemniczków z pudrem - pewnie nikt by go nie kupił w jednolitej różowej wersji ;) pudełko wydaje się dość duże w porównaniu ze standardowymi okrągłymi opakowaniami, mieści 20 gram pudru.
Polecam kupowanie zagranicą, ze zniżkami w Sephorze lub zajrzenie na Allegro, a nuż się trafi ;)

10 stycznia 2011

Ciekawostki ze sklepów + powiew wiosny

W ramach walki z sennością postanowiłam przejrzeć sieć w poszukiwaniu ciekawych nowości. Oprócz nowych produktów możemy także znaleźć trochę kolekcji wiosennych - marzy mi się już wiosna, a Wam? Nie mogę się już doczekać. Nawet mi zdjęcia swatchy nie wychodzą, bo nie ma słońca :(

Primer NYX z nowej linii HD - znalazłam bardzo pochlebną recenzję. Interesują mnie jeszcze róż i Soft Matte Lip Cream - coś pomiędzy szminką a błyszczykiem. Kosztuje 14 dolarów, myślę, że jest to produkt, który zamówię w przyszłości. Tutaj możecie obejrzeć resztę nowości

Brush with Fashion to kolekcja Body Shopu - a w niej m.in. paletki cieni, róż w kremie czy rozświetlającą bazę pod podkład w pędzelku. Zdjęcia i recenzje na blogu The 6 inch stilettos

LUSH przygotowuje się do walentynek. Zainteresowała mnie żaba do kąpieli, kostka The Ex Factor oraz kwiatowe mydełko z pięknym wzorem. Tutaj obejrzycie resztę produktów








 

Urban Baroque to zimowa kolekcja Catrice, ciekawe czy w końcu do nas dotrze. Najbardziej podoba mi się rozświetlający puder i lakiery do paznokci - więcej zdjęć tutaj
Nawilżające koloryzujące balsamy do ust to propozycja Clinique'a - miałam okazję je przetestować, są rewelacyjne. Półprzejrzyste, w bardzo ładnych odcieniach, wykręcane. No i to urocze zdjęcie z galaretkami :)


Eco Tools nareszcie w Polsce! W środę wybieram się do Superpharm je obejrzeć, kusi mnie pędzelek do korektora. Pędzle są bardzo znane wśród blogerek, mają świetne recenzje.
Róż do policzków z wiosennej kolekcji Lancome. Według mnie jest uroczy, podoba się Wam?
Jeanius - w tym roku wiosna w MACu jest dżinsowa. Wpadły mi w oko cienie i róże - zwłaszcza ten intensywnie różowy. Więcej zdjęć i opisów na Temptalii












Byłam dziś w TK Maxxie w Centrum i kosmetyki są BARDZO przebrane, praktycznie nic ciekawego nie zostało. Lakiery Nails Inc. można kupić w niezłych cenach - zestaw 4 lakierów 40zł; zestaw bodajże 10 lakierów 80zł. Stili nie widziałam.

Miałyście kiedyś podkład Vichy Aerateint Pure do skóry mieszanej? Wpadł mi w oko i nie wiem, czy warto go kupić.

7 stycznia 2011

Zużycia grudniowo-styczniowe

Grudzień dobiega końca, styczeń zaraz będzie w połowie - nie wiem kiedy ten czas leci. Pora na podsumowanie zużyć wraz z krótkimi recenzjami :)
 

Szampon Garnier - fajny delikatny szampon - nie trzeba używać odżywki, żeby rozczesać włosy.



Szampon Head&Shoulders - zalegała mi końcówka, więc postanowiłam zużyć. Nie podrażnia skóry, nie wiem czy działa na łupież, bo go nie mam.


Szampon Gliss Kurs - lubię zapach tego szamponu i od czasu do czasu do niego wracam. Nie polecam osobom z włosami skłonnymi do przetłuszczania - będzie je bardzo obciążał.


Szampon Emoilum - kupiony dawno temu, nikt go nie chciał używać,więc postanowiłam prać w nim pędzle - świetnie się do tego nadaje, wystarczy raz je umyć i są idealnie czyste.


Odżywka do włosów Dove - ładnie pachnie, ułatwia rozczesywanie - to dla mnie najwazniejsza funkcja odżywki.


Żel do golenia Isana - produkt, którego używam od dawna. Żel zamienia się w gęstą pianę, nie podrażnia, ułatwia golenie. Kupuję w promocji - bez promocji często kosztuje tyle co inne żele/pianki (które mają większą pojemność; na każdej kartce z ceną jest cena za opakowanie i cena za 100ml, warto sprawdzić co się opłaca w danym momencie).


Płyn do higieny intymnej Ziaja - trzecia testowana przeze mnie wersja, mam jeszcze czwartą, ale nie widzę między nimi różnicy, wszystkie są dość rzadkie i kremowe - są poprawne, ale mnie nie powalają, sama nie wiem dlaczego. Wolę Lactacyd, do którego po raz kolejny pokornie wracam. Zuzyłam małe opakowanie niebieskiego płynu i duże różowego.


Cukrowy krem do rak Phenome - pięknie pachnie sernikiem z dodatkiem olejków - migdałowym i cytrynowym. Ma rzadką konsystencję, co sprawia, że jest wydajny i szybko się wchłania. Ładne opakowanie, chociaż pod koniec metalowa tuba połamała się na brzegach i wyciekał z niej krem. Fajny gadżet na prezent - zwłaszcza na fanów produktów eko, niestety dość drogi.


Balsam do ust Yes to Carrots - kupiłam trzypak na promocji w Sephorze; bardzo fajne balsamy, również dla ekomaniaczek. Na zimę ciut za słabe, ale podczas sezonu wiosna-jesień w sam raz. Ciekawy wybór zapachów.


Balsam do ust Estee Lauder - nie wiem co mnie podkusiło, żeby go kupić. Chociaż wiem - był miniaturką przy kasie w Douglasie... czyli w miejscu, gdzie stoją zawsze jakieś fajne drobiazgi. Piękne metalowe opakowanie, nieźle pielęgnuje usta, ale... nie wiem czy on tak ma czy Douglas sprzedawał przeterminowane produkty, bo balsam miał średni zapach, co odbierało przyjemność z jego używania.


Bioderma Sensibio H2O - mój ukochany produkt do demakijażu, do które zawsze wracam. Nie zliczę ile litrów już zużyłam. polecam gorąco.


Zmywacz Isana - dobry produkt w dobrej cenie. Radzi sobie z każdym lakierem. Nie widzę sensu przepłacania za tego typu kosmetyki.


Tusz Milion Lashes L'Oreal - świetnie podkreśla i rozdziela rzęsy, niestety dość mocno się kruszy podczas dnia. Szybko też zasycha w opakowaniu i jest mocno perfumowany. Duży plus za fajny dozownik - zbiera nadmiar tuszu ze szczoteczki.


Tusz Opulash MAC - na początku go nie lubiłam, gdy trochę zgęstniał pokochałam. Świetnie podkreśla rzęsy - od dziennego makijażu po bardziej dramatyczny look. Na pewno kupię go ponownie.


Błyszczyk Lancome - dostałam w prezencie, sama raczej bym go nie kupiła - nie wiem czemu, bo ma bardzo dobre opinie. Nie lubię go mieć na ustach, jest mocno silikonowy, nie lubię takiego uczucia.