Pozdrawiam Was serdecznie z Berlina :) nie zdarzylam przygotowac zadnych postow, wiec skrobne cos dopiero jak wroce.
Po powrocie czeka Was mala niespodzianka. Moj pierwszy giveaway! Zapraszam do obserwowania bloga, bo do wygrania bedzie zestaw fajnych kosmetkow. Wiecej szegolow juz wkrotce :)
23 października 2010
19 października 2010
I'm a VIP, I'm a Diva, I'm from Geneva...
czyli misz masz pazurkowy ;) zdjęcia zrobione w poprzedni weekend ze względu na piękne słońce, bo inaczej chyba nie byłoby widać efektu jaki daje Diva.
Na początek Essence - VIP Appeal. Kosztuje chyba niecałe 6zł, ma cudowną małą pojemność 5ml (maniaczki lakierów wiedzą o co chodzi). Nie ma bardzo szerokiego pędzelka, ale w porównaniu z OPi czy Essie jest większy - myślałam, że będę miała problem z równomiernym malowaniem. Na szczęście miło się rozczarowałam. Pędzelek jest bardzo wygodny w użyciu, wystarczają dwa pociągnięcia i paznokieć jest pomalowany.
Lakier ten jest duplikatem OPI Party in My Cabana, który chciałam kupić już rok temu. Cieszę się, że udało mi się kupić tak tanio identyczny odcień. Na paznokciach to róż lekko złamany koralem.
Diva of Geneva pochodzi z nowej kolekcji szwajcarskiej OPI. Praktycznie zawsze kupuję lakiery kremowe, bo nie lubię drobinek, perły, brokatu itp. Ale ten kolor mnie zachwycił. Przypomina mi lakier OPI Black Cherry Chutney, ale w dużo jaśniejszej wersji.
Diva jest to ciepły winogronowy odcień z delikatnym złotym poblaskiem. Miłość od pierwszego wejrzenia :) Zdjęcia niestety nie oddają uroku Divy, ale widać jak zmienia kolor pod różnymi kątami.
Jest dość rzadki, więc ostrzegam przed nałożeniem zbyt dużej ilości lakieru na płytkę - może się rozlać na skórki.
Na początek Essence - VIP Appeal. Kosztuje chyba niecałe 6zł, ma cudowną małą pojemność 5ml (maniaczki lakierów wiedzą o co chodzi). Nie ma bardzo szerokiego pędzelka, ale w porównaniu z OPi czy Essie jest większy - myślałam, że będę miała problem z równomiernym malowaniem. Na szczęście miło się rozczarowałam. Pędzelek jest bardzo wygodny w użyciu, wystarczają dwa pociągnięcia i paznokieć jest pomalowany.
Lakier ten jest duplikatem OPI Party in My Cabana, który chciałam kupić już rok temu. Cieszę się, że udało mi się kupić tak tanio identyczny odcień. Na paznokciach to róż lekko złamany koralem.
Diva of Geneva pochodzi z nowej kolekcji szwajcarskiej OPI. Praktycznie zawsze kupuję lakiery kremowe, bo nie lubię drobinek, perły, brokatu itp. Ale ten kolor mnie zachwycił. Przypomina mi lakier OPI Black Cherry Chutney, ale w dużo jaśniejszej wersji.
Diva jest to ciepły winogronowy odcień z delikatnym złotym poblaskiem. Miłość od pierwszego wejrzenia :) Zdjęcia niestety nie oddają uroku Divy, ale widać jak zmienia kolor pod różnymi kątami.
Jest dość rzadki, więc ostrzegam przed nałożeniem zbyt dużej ilości lakieru na płytkę - może się rozlać na skórki.
18 października 2010
Lakierowy haul, czyli kolorowe szaleństwo
Kolejna część moich zakupów - tym razem lakiery do paznokci. To zakupy z ostatnich dwóch miesięcy. Nie sądziłam, że jest tego aż tyle. Chyba powinnam się trochę wstrzymać z kolejnymi lakierami, bo jeszcze wszystkich nie wypróbowałam ;)
Essie: Body Language, Playa del Platinum, Raspberry, Velvet Voyeur.
China Glaze: Light As Air, For Audery
Paese: 113, 118, 116. OPI: Diva Of Geneva, From A To Z-urich, Ski Teal We Drop
Essence: VIP Appeal, Forever Mine, My Boyfriend's Jeans, Thirsty!, Zulu, Matt Top Coat
Essence: Space Queen, Plum Perfect, Walk Of Fame, Stamp Me Black, I Love My Jeans
Vipera: 167. H&M: Grey Sky, Blue Sky. Catrice: Berry Bazaar. Bourjois: Dangereusement Rouge
15 października 2010
Napad na Douglasa
Nie zliczę ile razy byłam ostatnio w Naturze w poszukiwaniu matowego lakieru, rozświetlacza, nowej kolekcji. Oczywiście nic z tego nie wyszło, bo obie Natury w centrum Warszawy są maksymalnie przebrane. Dziś poszłam do Douglasa. Douglasa, który znajduje się 5 minut od mojego domu. Oczywiście była calutka kolekcja Denim Wanted, 1 rozświetlacz oraz 2 matowe Top Coaty... Brak mi słów, żeby to skomentować ;) nasuzkałam się tego tyyyyle czasu, a tu wszystko było pod nosem.
W kolekcji jest 5 lakierów: niebieski, granatowy, szary, czarny i różowo brzoskwiniowy. Szary sobie odpuściłam, na czarny ledwie rzuciłam okiem, a różo-brzoskwinię podobną mam, zresztą teraz nie czas na takie odcienie ;)
Koniec końców wyszłam z Douglasa z: Forever Mine,My boyfriend's jeans, matowym Top Coatem oraz rozświetlaczem w odcieniu 01 prettylicious.
Lakier Forever Mine kojarzy mi się z OPI z kolekcji Hong Kong Suzi Says Feng Shui - nawet jeśli nie jest zbliżony to proszę nie wyprowadzajcie mnie z błędu - jeden niebieski mi starczy ;)
Ceny: lakiery 6,99zł, top coat 7,99, a puder 12,99zł
Macie już coś z tej kolekcji? Wiem, że panuje na nią wielki szał ;) widziałam też nowe odcienie zywkłych lakierów, ale Trendsetter wcale mi do gustu nie przypadł. Była też fajna śliwka ;) no i tak sobie myślę, że jednak ta różo-brzoskwinia nie jest taka zła. I czarny też był fajny...
W kolekcji jest 5 lakierów: niebieski, granatowy, szary, czarny i różowo brzoskwiniowy. Szary sobie odpuściłam, na czarny ledwie rzuciłam okiem, a różo-brzoskwinię podobną mam, zresztą teraz nie czas na takie odcienie ;)
Koniec końców wyszłam z Douglasa z: Forever Mine,My boyfriend's jeans, matowym Top Coatem oraz rozświetlaczem w odcieniu 01 prettylicious.
Lakier Forever Mine kojarzy mi się z OPI z kolekcji Hong Kong Suzi Says Feng Shui - nawet jeśli nie jest zbliżony to proszę nie wyprowadzajcie mnie z błędu - jeden niebieski mi starczy ;)
Ceny: lakiery 6,99zł, top coat 7,99, a puder 12,99zł
Macie już coś z tej kolekcji? Wiem, że panuje na nią wielki szał ;) widziałam też nowe odcienie zywkłych lakierów, ale Trendsetter wcale mi do gustu nie przypadł. Była też fajna śliwka ;) no i tak sobie myślę, że jednak ta różo-brzoskwinia nie jest taka zła. I czarny też był fajny...
13 października 2010
Ukryta nagość
Lubicie baśnie? Niezwykłe, mityczne stworzenia? Ja uwielbiam, dlatego chciałabym Was zabrać do Zaczarowanego Ogrodu Rouge Bunny Rouge.
Krótko o marce
Rouge Bunny Rouge zrodziło się z pragnienia dostarczania obfitości i piękna wszystkim, którzy tęsknią za tym co unikatowe i wyrafinowane.
Zniechęceni brakiem romantyzmu i magii w świecie kosmetyków kolorowych, twórcy marki RBR
wyruszyli na poszukiwania aby w rezultacie stworzyć kosmetyki do makijażu, które oczarowują zmysły i
pobudzają wyobraźnię.
Tożsamość marki jest eklektycznym połączeniem historii z ery wiktoriańskiej i carskiej arystokracji,
zmieszanych w fantazyjną bajkę o egzotycznym, zmysłowym zaczarowanym ogrodzie i stworzeniach
którego go zamieszkują. Zmysłowość marki kusi klienta do zgłębienia tajemnic Zaczarowanego Ogrodu, gdzie subtelna woalka pomiędzy rzeczywistością a wyobraźnią zostaje podniesiona, aby pozwolić na przelotne spojrzenie w głąb świata o niepowtarzalnej magii. Rouge Bunny Rouge to królestwo fantazji o figlarnym wyrafinowaniu z intrygującą odrobiną ryzyka.; szepcze o romantyzmie i pokusach nakłaniając do bardziej ekscytującego i magicznego stylu życia.
A teraz usiądźcie wygodnie i przenieście się do krainy fantazji...
W najgłębszym jeziorze Zaczarowanego Ogrodu, Jeziorze Szczerości, migocąca woda jest tak krystalicznie czysta, że można dostrzec łoże ze skał na jego dnie. Wodne Nimfy opiekują się ogrodami okalającymi jezioro. Od zarania dziejów nawadniały one ziemię używając magicznych wód jeziora, które są tak odżywcze, iż każda nawet najbardziej niespotykana roślina wypuszcza swoje pędy. Nimfy są wyjątkowo delikatne i subtelne, a ich skóra jest gładka niczym jedwab, jedna praca tych cudownych stworzeń jest ciężka. Spędzają swoje dni w radosnym rozmarzeniu , śmiejąc się, dokazując i śpiewając w promieniach ciepłego słońca. Jednak przycinanie łodyg i pielenie roślin, które pną się i wiją nasycone wodami jeziora, jest bardzo męczące. Czasem nawet się zdarza, że ich ciężka praca odciska piętno na ich nieskazitelnej cerze, pokrywając ją niedoskonałościami. Jednak, kiedy słońce wstaje, nimfy zanurzają się w wodach jeziora i bez wysiłku nurkują w jego toni. Na jego skalistym dnie zakwita cudowny kwiat Naiad o niesamowicie kojącej mocy. Nimfy zabierają z dna malutki kawałeczek leczniczej rośliny i po powrocie na powierzchnię wcierają ja w skórę, dzięki czemu ich nieskazitelne piękno jest przywrócone. Rouge Bunny Rouge zainspirowany tą przemianą postanowił stworzyć korektor w ołówku, Ukryta Nagość.
Korektor RBR Ukryta Nagość
Jego kremowa struktura, sprawia, że z łatwością wtapia się on w naturalny kolor skóry, tworząc delikatny, lecz nieprzepuszczalny, nieskazitelny welon.
„Ukryta Nagość” w formie ołówka, jest bardzo łatwa w użyciu i pozwala na precyzyjną aplikację, maskując różnego rodzaju niedoskonałości skóry , w tym drobne blizny czy zmarszczki. Korektor dodatkowo chroni i wspomaga regenerację skóry, dzięki składnikom o działaniu zmiękczającym i nawilżającym jak olejek rycynowy, wosk brazylijski, wosk Candelilla czy wosk pszczeli.
Prędko poczujesz obecność jednej z trzech nimf, która pomoże Ci zachować w ukryciu to co chcesz, aby pozostało niewidoczne.
Odcienie korektora zostały nazwane imionami subtelnych nimf:
Thalia – Półmatowy naturalny jasny beż
Eunice – Półmatowy średni brzoskwiniowy beż
Clio – Półmatowy ciepły beż z dodatkiem ochry
Moje wrażenia
Korektor zapakowany jest w czarny kartonik z pięknym wzorem w motyle, przeróżne kwiaty, dmuchawce. Sam korektor znajduje się również w czarnym opakowaniu z metalową skuwką. Bardzo lubię proste, czarne opakowania, bo wyglądają profesjonalnie i nie są przeładowane czy kiczowate (chociaż czasem sroka się we mnie odzywa;)
Korektor to dość gruba kredka, dlatego trzeba się zaopatrzyć w odpowiednią temperówkę (bo ja oczywiście zorientowałam się, że temperówkę owszem, mam, ale tylko do cienkich kredek; i oczywiście zorientowałam się w chwili, gdy zużyłam całą zatemperowaną cześć;). Korektor jest bardzo miękki i kremowy - dzięki tej konsystencji nie podkreśla suchych skórek, co się zdarza przy większości sztyftów i korektorów w kredce, bo są za suche.Rewelacyjnie wtapia się w skórę i staje się niewidoczny; rzeczywiście nie podkreśla zmarszczek - zdarza mi się nałożyć go pod oczy.
Wystarczy delikatne maźnięcie kredką na skórze - od razu nakłada się odpowiednia ilość korektora, później kilka bardzo delikatnych pacnięć palcem i voila! gotowe, mamy perfekcyjną skórę ;)
Na zdjęciach prezentuję odcień Eunice - na pierwszym nałożony dość grubo, na drugim nie jest wklepany do końca - chciałam, żebyście zobaczyły, gdzie jest na dłoni ;)
Sztyft ma 1,6 grama. Kosmetyki marki RBR dostępne są w perfumeriach Douglas.
Krótko o marce
Rouge Bunny Rouge zrodziło się z pragnienia dostarczania obfitości i piękna wszystkim, którzy tęsknią za tym co unikatowe i wyrafinowane.
Zniechęceni brakiem romantyzmu i magii w świecie kosmetyków kolorowych, twórcy marki RBR
wyruszyli na poszukiwania aby w rezultacie stworzyć kosmetyki do makijażu, które oczarowują zmysły i
pobudzają wyobraźnię.
Tożsamość marki jest eklektycznym połączeniem historii z ery wiktoriańskiej i carskiej arystokracji,
zmieszanych w fantazyjną bajkę o egzotycznym, zmysłowym zaczarowanym ogrodzie i stworzeniach
którego go zamieszkują. Zmysłowość marki kusi klienta do zgłębienia tajemnic Zaczarowanego Ogrodu, gdzie subtelna woalka pomiędzy rzeczywistością a wyobraźnią zostaje podniesiona, aby pozwolić na przelotne spojrzenie w głąb świata o niepowtarzalnej magii. Rouge Bunny Rouge to królestwo fantazji o figlarnym wyrafinowaniu z intrygującą odrobiną ryzyka.; szepcze o romantyzmie i pokusach nakłaniając do bardziej ekscytującego i magicznego stylu życia.
A teraz usiądźcie wygodnie i przenieście się do krainy fantazji...
W najgłębszym jeziorze Zaczarowanego Ogrodu, Jeziorze Szczerości, migocąca woda jest tak krystalicznie czysta, że można dostrzec łoże ze skał na jego dnie. Wodne Nimfy opiekują się ogrodami okalającymi jezioro. Od zarania dziejów nawadniały one ziemię używając magicznych wód jeziora, które są tak odżywcze, iż każda nawet najbardziej niespotykana roślina wypuszcza swoje pędy. Nimfy są wyjątkowo delikatne i subtelne, a ich skóra jest gładka niczym jedwab, jedna praca tych cudownych stworzeń jest ciężka. Spędzają swoje dni w radosnym rozmarzeniu , śmiejąc się, dokazując i śpiewając w promieniach ciepłego słońca. Jednak przycinanie łodyg i pielenie roślin, które pną się i wiją nasycone wodami jeziora, jest bardzo męczące. Czasem nawet się zdarza, że ich ciężka praca odciska piętno na ich nieskazitelnej cerze, pokrywając ją niedoskonałościami. Jednak, kiedy słońce wstaje, nimfy zanurzają się w wodach jeziora i bez wysiłku nurkują w jego toni. Na jego skalistym dnie zakwita cudowny kwiat Naiad o niesamowicie kojącej mocy. Nimfy zabierają z dna malutki kawałeczek leczniczej rośliny i po powrocie na powierzchnię wcierają ja w skórę, dzięki czemu ich nieskazitelne piękno jest przywrócone. Rouge Bunny Rouge zainspirowany tą przemianą postanowił stworzyć korektor w ołówku, Ukryta Nagość.
Korektor RBR Ukryta Nagość
Jego kremowa struktura, sprawia, że z łatwością wtapia się on w naturalny kolor skóry, tworząc delikatny, lecz nieprzepuszczalny, nieskazitelny welon.
„Ukryta Nagość” w formie ołówka, jest bardzo łatwa w użyciu i pozwala na precyzyjną aplikację, maskując różnego rodzaju niedoskonałości skóry , w tym drobne blizny czy zmarszczki. Korektor dodatkowo chroni i wspomaga regenerację skóry, dzięki składnikom o działaniu zmiękczającym i nawilżającym jak olejek rycynowy, wosk brazylijski, wosk Candelilla czy wosk pszczeli.
Prędko poczujesz obecność jednej z trzech nimf, która pomoże Ci zachować w ukryciu to co chcesz, aby pozostało niewidoczne.
Odcienie korektora zostały nazwane imionami subtelnych nimf:
Thalia – Półmatowy naturalny jasny beż
Eunice – Półmatowy średni brzoskwiniowy beż
Clio – Półmatowy ciepły beż z dodatkiem ochry
Moje wrażenia
Korektor zapakowany jest w czarny kartonik z pięknym wzorem w motyle, przeróżne kwiaty, dmuchawce. Sam korektor znajduje się również w czarnym opakowaniu z metalową skuwką. Bardzo lubię proste, czarne opakowania, bo wyglądają profesjonalnie i nie są przeładowane czy kiczowate (chociaż czasem sroka się we mnie odzywa;)
Korektor to dość gruba kredka, dlatego trzeba się zaopatrzyć w odpowiednią temperówkę (bo ja oczywiście zorientowałam się, że temperówkę owszem, mam, ale tylko do cienkich kredek; i oczywiście zorientowałam się w chwili, gdy zużyłam całą zatemperowaną cześć;). Korektor jest bardzo miękki i kremowy - dzięki tej konsystencji nie podkreśla suchych skórek, co się zdarza przy większości sztyftów i korektorów w kredce, bo są za suche.Rewelacyjnie wtapia się w skórę i staje się niewidoczny; rzeczywiście nie podkreśla zmarszczek - zdarza mi się nałożyć go pod oczy.
Wystarczy delikatne maźnięcie kredką na skórze - od razu nakłada się odpowiednia ilość korektora, później kilka bardzo delikatnych pacnięć palcem i voila! gotowe, mamy perfekcyjną skórę ;)
Na zdjęciach prezentuję odcień Eunice - na pierwszym nałożony dość grubo, na drugim nie jest wklepany do końca - chciałam, żebyście zobaczyły, gdzie jest na dłoni ;)
Tag: Sunshine Award
Zostałam wyróżniona przez:
Dziękuję bardzo, mam nadzieję, że nikogo nie pominęłam :)
Zasady:
1. Zapisz zdjęcie, które jest powyżej i umieść je na własnym blogu.
2. Przyznaj nagrodę 12 innym bloggerom.
3. Zalinkuj blogi, którym przyznałaś nagrodę.
4. Zostaw komentarz ze stosowną informacją o nagrodzie na odpowiednich blogach.
5. Podziel się linkiem do bloga osoby, która przyznała ci te nagrodę.
1. Zapisz zdjęcie, które jest powyżej i umieść je na własnym blogu.
2. Przyznaj nagrodę 12 innym bloggerom.
3. Zalinkuj blogi, którym przyznałaś nagrodę.
4. Zostaw komentarz ze stosowną informacją o nagrodzie na odpowiednich blogach.
5. Podziel się linkiem do bloga osoby, która przyznała ci te nagrodę.
Sunshine Award przyznaję:
12 października 2010
Giveaway - Barwy Wojenne!
Barwy Wojenne postanowił zrobić giveawaya. Giveawaya niezwykłego. Ze względu na 5 obserwatorów (w tej chwili już 14 ;) zostało już tylko 5 dni, a do wygrania fajne nagrody - z Body Shopu.
Zachęcam Was do wzięcia udziału w losowaniu :)
Zachęcam Was do wzięcia udziału w losowaniu :)
8 października 2010
Giveaway u Lily 2
Lily znowu postanowiła nas obdarować :) do wygrania są 3 nagrody - dwa to zestawy przeróżnych kosmetyków do paznokci, a trzeci to zestaw niespodzianka. Jeśli chcecie dowiedzieć się co możecie wygrać, zajrzyjcie tutaj
6 października 2010
Jesienne przemyślenia
Zdjęcie pochodzi ze strony storyofstuff.org
Jestem załamana. Załamana ilością kosmetyków - żeby to chociaż były pojedyncze egzemplarze, ale okazało się, że mam 3 pudry prasowane, 3 podkłady, 3 tusze, kilkadziesiąt produktów do ust i tak dalej i tak dalej. Ilość nie do zużycia - zwłaszcza przy naprzemiennym używaniu.
Rano nie chce mi się malować, wolałabym pospać dłużej. Nie chce mi się brać długich kąpieli z peelingami, maseczkami i całą resztą dobrodziejstw kosmetycznych ;) jest mi zimno, chcę jak najszybciej skończyć prysznic i wejść do ciepłego łóżka. Niestety. Zapasy wcale nie topnieją, wręcz rozmnażają się i niedługo nie wiem, gdzie je pomieszczę, dlatego peelingi, masaże, kremowanie, balsamowanie i maseczkowanie jest nieuniknione. Tak samo jak codzienny makijaż.
Przechodząc do sedna - chyba muszę wytypować konkretne produkty, których będę używać przez jakiś czas, bo inaczej nigdy nic nie zużyję. Muszę koniecznie zminimalizować ilość kosmetyków w niektórych kategoriach:
- toniki - tylko dwa, na szczęście w dużym stopniu zużyte
- kremy pod oczy - trzy i praktycznie wszystkie nowe
- korektory - cztery, co z tego, że jeden na wykończeniu, a drugi pod oczy
- pudry prasowane - trzy, ale jednego została resztka
- podkłady - trzy i tu nie mam usprawiedliwienia
- tusze - trzy
- kremy do rąk - trzy, ale jeden nowy wrzucę do pudła z zapasami
- produkty do ust - na wykończeniu dwa błyszczyki i szminka
- 3 kredki czarne i 3 brązowe - bez komentarza
Znalazłam dziś fajny blog Mania zużywania, który powstał z inicjatywy dziewczyn z pewnego wizażowego wątku. Chyba powinnam do niego dołączyć ;)
Kupujecie kolejny kosmetyk dopiero jak skończy Wam się poprzedni czy może korzystacie z promocji i kupujecie kolejny i kolejny i kolejny produkt? ;)
4 października 2010
Recenzja: Peeling do stóp PediSation
W jednym z postów pokazywałam moje kosmetyki pielęgnacyjne i w komentarzach wiele z Was prosiło o recenzję peelingu do stóp.
Producentem jest firma Bio Creative i ma w swojej ofercie serię do pielęgnacji stóp PediSation, produkty do manikiuru ManiSation oraz odżywki do paznokci. W skład Mani i PediSation wchodzą peelingi, balsamy, maseczki itp. Wszystkie produkty można obejrzeć na stronie euofashion.com.pl, więc nie będę się więcej rozpisywać.
Do wyboru mamy 3 peelingi: wersję klasyczną z jasnoróżowymi logo, wersję PomeTea & Mint z fuksjowym logo oraz wersję zieloną Pear Nectar. Podczas zakupów w sklepie Eurofashion (China Glaze, a jakże!) dostałam saszetkę peelingu w wersji klasycznej (jak się okazuje na stronie można go kupić za 5zł). Zachwycona ścieranie,m i wydajnością wróciłam po duże opakowanie i pomyłkowo wzięłam peeling PomeTea & Mint. Zielona wersja jest chyba nowa, bo wcześniej jej nie widziałam.
Ten peeling jest naprawdę ostry - stopom nie robi krzywdy, ale jeśli nałożymy go na dłonie to można je podrażnić. W kremowej bazie mamy masę drobin pumeksowych, które świetnie złuszczają i zmiękczają naskórek.
Całkiem ładnie pachnie - głównie miętą, ale wyczuwam też coś owocowo-lawendowego. Wersja klasyczna była bardziej lawendowa.
Tuba 200 gramowa kosztuje 32zł, więc niemało, ale jest baaardzo wydajna i naprawdę dobrze ściera, dlatego myślę, że warto się skusić. Dla lubiących dużej pojemności jest jeszcze opakowanie 910g oraz 1820g ;)
A teraz muszę lecieć, bo dawno go nie używałam i zapragnęłam zrobić sobie porządny pedicure ;)
Producentem jest firma Bio Creative i ma w swojej ofercie serię do pielęgnacji stóp PediSation, produkty do manikiuru ManiSation oraz odżywki do paznokci. W skład Mani i PediSation wchodzą peelingi, balsamy, maseczki itp. Wszystkie produkty można obejrzeć na stronie euofashion.com.pl, więc nie będę się więcej rozpisywać.
Do wyboru mamy 3 peelingi: wersję klasyczną z jasnoróżowymi logo, wersję PomeTea & Mint z fuksjowym logo oraz wersję zieloną Pear Nectar. Podczas zakupów w sklepie Eurofashion (China Glaze, a jakże!) dostałam saszetkę peelingu w wersji klasycznej (jak się okazuje na stronie można go kupić za 5zł). Zachwycona ścieranie,m i wydajnością wróciłam po duże opakowanie i pomyłkowo wzięłam peeling PomeTea & Mint. Zielona wersja jest chyba nowa, bo wcześniej jej nie widziałam.
Peeling do stóp doskonale złuszcza i nadaje skórze stóp zrowy wygląd. Zawarty w nim naturalny pumeks i olejki wygładzaja i nawilżają skórę. Masło Shea połączone z arniką nawilża i chroni skórę stóp. Peeling ma wspaniały zapach granata oraz mięty.Wypróbowałam masę peelingów do stóp i żaden nie spełnił moich oczekiwań - wszystkie są za słabe. Mam wrażenie, że mocniejszych peelingów używam do twarzy i ciała :/
Ten peeling jest naprawdę ostry - stopom nie robi krzywdy, ale jeśli nałożymy go na dłonie to można je podrażnić. W kremowej bazie mamy masę drobin pumeksowych, które świetnie złuszczają i zmiękczają naskórek.
Całkiem ładnie pachnie - głównie miętą, ale wyczuwam też coś owocowo-lawendowego. Wersja klasyczna była bardziej lawendowa.
Tuba 200 gramowa kosztuje 32zł, więc niemało, ale jest baaardzo wydajna i naprawdę dobrze ściera, dlatego myślę, że warto się skusić. Dla lubiących dużej pojemności jest jeszcze opakowanie 910g oraz 1820g ;)
A teraz muszę lecieć, bo dawno go nie używałam i zapragnęłam zrobić sobie porządny pedicure ;)
1 października 2010
Promocje, ach promocje
Uwielbiam promocje i zawsze, ale zawsze coś mnie kusi - bez względu na to, że już nie mam gdzie tego wszystkiego chować ;) chociaż to mniejszy problem - ja po prostu nie wiem kieyd mam się tym wszystkim malować, a przecież maluję się codziennie.
Znalazłam kilka ciekawych promocji - podzieliłam je na drogerie i perfumerie. a więc do dzieła!
Nie piszę o promocjach na balsamy czy żele, gdzie oszczędzamy 2-3zł, bo tego jest pełno w każdej gazetce ;)
Różne perfumerie:
Douglas
Drogeria Natura
Znalazłam kilka ciekawych promocji - podzieliłam je na drogerie i perfumerie. a więc do dzieła!
Nie piszę o promocjach na balsamy czy żele, gdzie oszczędzamy 2-3zł, bo tego jest pełno w każdej gazetce ;)
Różne perfumerie:
- Clinique: przy zakupie dowolnego zestawu w prezencie korektor Air Brush Concealer. Limitowane edycje produktów wspierające Kampanię na Rzecz Walki z Rakiem Piersi - brelok z mini błyszcyzkami za 55zł lub DDML za 160zł.
Douglas
- Bourjois: kupo podkład Bio Detox oraz inny produkt, a dostaniesz róż do policzków z limitowanej kolekcji retro
- Max Factor: Kup dowolny podkład w zestawie z Creme Puff nr 5 - zestaw w cenie podkładu.
- Collistar: maskara Infinito za 69zł zamiast 99zł - bardzo fajna maskara :)
- Rouge Bunny Rouge: korektor Ukryta Nagość w zestawie ze specjalnym pędzelkiem za 105zł -mam ten korektor i go sobie chwalę
- L'Oreal: każdy produkt z linii Studio Secrets w zestawie z pomadką lub błyszcyzkiem - na błyszczyk czaję się już od dawna...
Drogeria Natura
- Delia: płyn micelarny do demakijażu za 5,49 (co prawda z 7,69zł, ale kupiłam go wczoraj i jestem nim oczarowana!)
- Maybelline: korektor Super Stay 24h za 19,99 (zamiasy 27,99zł) - właśnie mi się końcy, bardzo go lubię.
- Max Factor: 25% zniżki na podkłady
- Sephora: Kupując dwa produkty marek dostępnych wyłącznie w Sephora, drugi, tańszy produkt otrzymach z 50% rabatem (do 5 października).
- Sephora: z smsem 20% na wszystko (do 10 października).
- Sally Hansen: Lakier do paznokci Salon przy zakupie dowolnego depilatora Sally Hansen (do 17 października).
- OPI: kupując 2 lakiery miniaturkę lakieru dostajesz w prezencie - ni mogę znaleźć tej reklamy (mam stos gazet), ale jestem na 90% pewna, że chodziło o Sephorę ;)
- Bourjois: kup błyszcyzk Effet 3D, drugi otrzymasz gratis
- Max Factor: kup dowolny produkt do ust, a błyszcyzk Silk Gloss otrzymasz za 1grosz
- przy zakupie za min. 30zł możemy kupić antyperspirant Vichy w kulce za 16,99zł
Subskrybuj:
Posty (Atom)