28 lutego 2012

Pierwszy polski Glossybox!!!


GLOSSYBOX zadebiutowało w Niemczech w marcu 2011 roku i osiągnęło spektakularny sukces na ponad dwudziestu światowych rynkach. Pomysł ten polega na comiesięcznej subskrypcji, która obejmuje wysyłkę pięciu mini produktów kosmetycznych, zapakowanych w eleganckie pudełko, dostarczane bezpośrednio do domu. Jest to atrakcyjna usługa dla kobiet zainteresowanych wysokiej klasy kosmetykami, które otrzymują w zestawie starannie dobrane produkty luksusowych marek. Comiesięczna wysyłka jest bardzo ekscytująca i wiąże się z wielkim wyczekiwaniem na pudełko, gdyż zamknięte w nim kosmetyki są niespodzianką. Mogą to być perfumy, balsamy, kosmetyki do makijażu, pielęgnacji ciała i włosów, a także lakiery do paznokci i inne ciekawe produkty kosmetyczne. Taka usługa kosztuje 49 złotych – nie jest to wygórowana cena, biorąc pod uwagę zawartość eleganckiego pudełka, jego ładne opakowanie i dostawę. GLOSSYBOX współpracuje z renomowanymi markami w segmencie premium, co pozwala spełniać oczekiwania jakościowe wymagających klientek.

Miałam przyjemność być na imprezie inauguracyjnej i dostać jedno z pierwszych pudełek Glossybox. Nie wiedziałam, że Glossy jest tak 'młode'! Nie ma sensu się rozpisywać, myślę, że wszystkie z Was czekają z niecierpliwością na zdjęcia zawartości, ale nie ma tak łatwo - musicie zobaczyć krok po kroku, jak wygląda otwieranie pudełka :)

Zaczynamy od pudełka - duże, jasnoróżowe z małym logo.


Zdejmujemy wieczko - naszym oczom ukazuje się czarna bibuła przewiązana różową tasiemką oraz liścik od Glossybox.


Rozwiązujemy tasiemkę...


Tasiemka rozwiązana ;) i...


Widzimy część zawartości Glossybox


Zbliżenie :)


W pierwszym pudełku Glossybox znajdziemy:
  • szampon Okara Rene Furterer 50ml
  • perfumowany balsam do ciała Cherry Masaki 50ml
  • krem do twarzy Hydra-Chrono+ Lierac 15ml
  • wodę toaletową Daisy Mark Jacobs 4ml
  • suchy olejek Nuxe 10ml
 Muszę Wam jeszcze pokazać najpiękniejszą rzecz z pudełka - miniaturkę Daisy! :)


I jak? Zaskoczone? Zawiedzione? Ja jestem pozytywnie zaskoczona, bardzo podoba mi się zawartość i marki, które wzięły udział w tym projekcie. No i pojemności są dla mnie świetne - w końcu coś, co mogę zużyć :)

OPI Holland



Zaczynając od żywych odcieni tulipanów, które na dorodnych klombach tworzą barwne kompozycje z innymi kwiatami, poprzez wiatraki malowniczo wkomponowane w zielone wzgórza i piękne, przeplatające się kanały, po których pływają kolorowe łodzie.

W Holandii kolor jest magiczny. Tworzą go nawet tysiące rowerów, kamienice i małe domki oraz oczywiście ludzie – naprawdę niezwykle barwni!

Urok tego kraju kojarzy się z wiosną i latem, jest nieprawdopodobnie energetyczny. Dlatego stał się inspiracją do stworzenia wiosenno - letniej kolekcji O.P.I na 2012 rok – mówi Suzi Weiss- Fischmann, wiceprezes i dyrektor artystyczny O.P.I. Holandia ma wyjątkowy, unikalny charakter. Odczuwa się tu atmosferę otwartości na tle niewiarygodnego piękna architektury i krajobrazu. 12 letnich odcieni lakierów z najnowszej kolekcji w idealny sposób odzwierciedlają panujący tam klimat. Kolory są mocno nasycone i wyraziste. Znajdziemy tu ciepłe barwy, jak intensywny pomarańczowy, czerwony, koralowy i różowy oraz nieco chłodniejsze, jak błękitny, kremowo - zielony czy fioletowy. Jest też kilka kolorów natury. Do wielu kolorów dodano płatki masy perłowej, dzięki czemu kolory mają jeszcze większą głębię.
Kolory z kolekcji Holandia będą absolutnym hitem wiosną i latem 2012 roku. Na światowych wybiegach pokazano już kolekcje największych projektantów i widać wyraźnie, że dominuje soczysty KOLOR oraz piękne i zwiewne SUKIENKI – ku uciesze panów !!!

Bardzo udana kolekcja - z jednej strony bardzo energetyczne, ostre odcienie, a z drugiej spokojniejsze - każdy znajdzie tu coś dla siebie. Uwielbiam pomarańcz i róż, ale nie stronię od delikatnego beżu czy pistacji - w tej kolekcji lekko złagodzonej, zszarzałej, podobnej do tej z 'Piraci z Karaibów' (mam 'pirata' i uwielbiam go latem na stopach, polecam wypróbować, nie wygląda sino!). Niebieskości w ogóle mi nie leżą i wcale mnie nie interesują, zVampsterdam ma przepiękną nazwę, za to wykończenie zupełnie nie moje - ciemny wamp ze srebrnym shimmerem. Jasny róż, czyli Pedal Faster Suzi wydał mi się przeokropnie słodki, muszę go chyba przetestować na paznokciach, ale w buteleczce mnie nie przekonuje. Wooden Shoe like to Know? ładny, ale nie na wiosnę; bardziej pasuje mi do okresu przejściowego między latem a jesienią.

Pomarańczowy jest niezwykle ostrym, energetycznym odcieniem. Red Lights... jest połączeniem czerwieni i koralu, jest nieco spokojniejszy niż pomarańcz, ale nadal zwraca na siebie uwagę.
Kiss Me On My Tulips - jeszcze nie wiecie, ale jest fanką mocnego różu na paznokciach. Jest delikatniejszy niż Pink Flamenco (ostatnio zażyczyłam sobie ten odcień podczas manicuru, więc mam porównanie); jest dość chłodny i mam wrażenie, że nie jest zbyt oryginalny, ale bardzo go lubię - nie miałam wcześniej w kolekcji takiego różu z OPI. 
Na koniec został piękny, winogronowy fiolet ze złoto różowymi drobinkami. Fajnie wygląda na stopach - mama nosi go od tygodnia w niezmienionym stanie :)

Od lewej na pierwszym zdjęciu (na drugim w odwrotnej kolejności oczywiście):
  • A Roll in The Hague - Take advantage of this frisky little orange. (pomarańczowy - najmniejszy = kciuk)
  • Red Lights Ahead…Where? - This coral-packed red is the hottest in the district. (czerwony)
  • Kiss Me On My Tulips - A smooch-worthy shade of hot pink. (różowy)
  • Dutch 'Ya Just Love Opi? - All of Holland hollers for this crowd-pleasing plum. (fioletowy)
 


Poniżej dwa bardzo spokojne odcienie. Pierwszy to beż z dużą kroplą szarości. Pokładałam w nim duże nadzieje, niestety kiepsko współgra z moją beżową skórą, wygląda trupio, sino i przypomina mi cement. Gouda jest całkiem ładna, ale nie zbudza we mnie większego zachwytu - przestawiłam się na tryb wiosenny i używam intensywnych odcieni; wyczytałam, że baza lakieru jest bardzo zbliżona do OPI Kreme de la Kremlin albo  Chanel Rose Confidentiel; jest fajny, ale raczej widziałabym go w jesiennej kolekcji.
  • Did You 'ear About Van Gogh? - Rumor has it…this sandy bisque is a work of art. (szary beż)
  • Gouda Gouda Two Shoes - Take a walk on the wild sidewith this robust rose. (brudny róż)


Przez tydzień nosiłam  na paznokciach A Roll in The Hague - ani jednego odprysku, nawet się nie starł z końcówek!!! Rewelacyjnie się trzyma; jest troszkę gęstszy niż standardowe OPI. Bardzo mi przypadł do gustu - kocham mocne odcienie i bardzo tęsknię za wiosną. Co prawda jest to super trendy odcień minionego lata, ale na pewno świetnie będzie wyglądał z lekko opaloną skórą w tym roku ;) nie ukrywam, że zebrałam parę komplementów dzięki niemu ;)
 A Roll in The Hague

14 lutego 2012

Osiągnij hervanę!


Na początku nie byłam do niego przekonana - praktycznie nie używam różowych róży, bo wydaje mi się, że niekorzystnie w nich wyglądam (unikam bardzo ciemnych i bardzo jasnych odcieni). Hervana wyglądała mi na cukierkowy, pudrowy róż i biłam się z myślami - 'otworzyć i zeswatchować? nieee, przecież i tak nie będę go używać... może komuś podarować? ale on jest taaaaaaki śliczny...'. I tak przez kilka tygodni. W końcu użyłam i... oniemiałam. On jest lekko różowy, ale na moich policzkach wygląda tak naturalnie, jak prawdziwy rumieniec, prześlicznie, świeżo. Cieszę się, że jednak się przełamałam i odkryłam coś fajnego :)


Róż składa się z 4 odcieni - ecru, różu, brzoskwini i jagody. Całość po wymieszaniu jest delikatna, półmatowa, przejrzysta.

Opakowanie to jak zawsze w Beneficie piękny, ozdobny kartonik. W środku znajdziemy lusterko i skośnie ścięty pędzelek. Bardzo rzadko używam pędzli i aplikatorów dołączonych do kosmetyków, tego w końcu nie przetestowałam, więc nie wiem, czy się sprawdza.

Bardzo podoba mi się hasło reklamowe 'Enough to make an angel blush!' :)





Bella Bamba, Coralista, Hervana

7 lutego 2012

MAC Naturally

MAC, który słynie z odjechanych kolorów, w tym miesiącu postawił na naturalność. Dosłownie, bo kolekcja nazywa się Naturally, kosmetyki utrzymane są w delikatnych, stonowanych barwach, a część z nich to wypiekane minerały.
Nie ukrywam, kolekcja bardzo przypadła mi do gustu, ostatnio staram się delikatniej malować i nie nadużywać kosmetyków.


Do mojej kosmetyczki wpadły dwie rzeczy. Jedną z nich jest oczywiście róż ;) a drugą błyszczyk - osoby, które mnie znają wiedzą, że za Lipglassami nie przepadam głównie ze względu na ich lepkość i gęstość, ale są rewelacyjne zimą, bo świetnie zabezpieczają usta i długo się trzymają.


Róż Fresh Honey opisany jest jako 'warm apricote' i to się zgadza - w opakowaniu jest bardzo intensywny, widać w nim odrobinę oranżu. Jest miękki i sporo nabiera się go na pędzel, dlatego polecam ostrożne nabieranie i lekkie strzepywanie nadmiaru różu z pędzla. Wygląda niezwykle naturalnie na policzkach, to moja nowa miłość :) na swatchu widać jak bardzo napigmentowany jest róż, ale nałożony cienko pędzlem pięknie wtapia się w skórę. Dzięki odrobinie pomarańczowego odcienia fajnie ożywia i odświeża cerę.

Lipglass w odcieniu The Wee Coquette to mleczny róż, lekko przezroczysty, z niebieskimi tonami. Jest gęsty, lepi się, ale dzięki temu trzyma się bardzo długo. Ma wygodny, mały aplikator. Zawiera olejek jojoba, który zmiękcza usta.







5 lutego 2012

Niedzielne grzechy, czyli kawa z M.

Każda kawa z M. kończy się nieplanowanymi zakupami. Zawsze. Wiem, że to czytasz przebrzydła kusicielko i mam nadzieję, że się wstydzisz ;)


Złote Tarasy w niedzielny poranek są niezwykle puste. Rzadko bywam w tym centrum handlowym, a jeśli się tam pojawiam to niestety najczęściej w środku tygodnia w godzinach popołudniowych. Nie wiem czy brak ludzi spowodowany był weekendem czy mrozem, ale w każdym razie było cudownie, cicho i spokojnie. Po zaliczeniu kawiarni udałyśmy się jak zwykle do Super Pharmy, w której poległam. Poszłam tylko po dezodorant, a wyszłam z... dezodorantem, podkładem i kremem do rąk (poleconym oczywiście przez M.!). Ale, ale! Dzisiaj skończył mi się podkład i krem do rąk, natomiast dezodorant, którego używam nie całkiem mi pasuje, no i wkrótce też się skończy. No i wszystko było w promocji, także nie ma tego złego... Następny punkt to Body Shop, w którym wysmarowałyśmy się masłem czekoladowym z nowej kolekcji, zagarnęłam jego próbkę, obejrzałyśmy po raz setny cały asortyment i poleciałyśmy do Douglasa. A tam nowe wiosenne kolekcje, douglasowe lakiery Absolute Nails (piękna ciemna jagoda!) i... miniatury podkładu Even Better Clinique w odcieniu 5. 15ml za 29zł. Wstyd nie wziąć. Uległyśmy obie. Do zakupu dostałam próbkę perfum Escady Sexy Graffiti - marka przywróciła 3 stare zapachy w nowych, limitowanych opakowaniach.
Na szczęście na tym się skończyło, bo musiałyśmy już iść. Ufff ;)

3 lutego 2012

Pędzle Donegal



  • Pędzel do cieni (nr 4005) - Profesjonalny pędzel do nakładania cieni, płaski, ułożony owalnie. Wykonany z wysokiej jakości włosia łasicy. Cena: 20zł
  • Pędzel do cieni (nr 4008) - Profesjonalny pędzel do nakładania cieni, płaski, ułożony owalnie. Wykonany z wysokiej jakości włosia łasicy. Cena: 14zł
  • Grzebyk ze szczoteczką do rzęs (nr 4015) - Profesjonalna szczoteczka do brwi służy do rozczesania i nadania brwiom koloru. Wykonana z tworzywa sztucznego, dzięki czemu sztywne włosie pozwala na uformowanie odpowiedniego kształtu brwiom. Dołączony grzebyczek służy do rozczesywania rzęs po ich wytuszowaniu. Cena: 5zł
  • Pędzel do nakładania różu (nr 4003) - wykonany z wysokiej jakości włosia kozła. Kształt pędzla pozwala na równomierne nałożenie pudru. Cena: 17zł
  • Pędzel do pudru (nr 4002) - Profesjonalny pędzel do nanoszenia pudru sypkiego, prasowanego lub brązującego, wykonany z wysokiej jakości włosia kozła. Kształt pędzla pozwala na równomierne nałożenie pudru. Cena: 21zł
Używam od kilku lat pędzli z włosia syntetycznego (do twarzy mam od niedawna jeden z normalnego włosia, do oczu mam sporo z naturalnego włosia, ale używam ich sporadycznie). Odzwyczaiłam się lekkiego drapania włosia naturalnego - bez względu na to jak miękkie jest i tak czuję delikatne drapanie. Miałam mały problem z recenzją, bo wydaje mi się, że jednak to drapanie wcale nie jest straszne, tylko ja po prostu po syntetykach tak na nie zwracam uwagę.
Z wyżej wymienionych moimi ulubieńcami są:
  • mały pędzelek do cieni - świetny do zewnętrznego kącika, nie jest zbyt gruby
  • pędzel do różu - jest mały i rewelacyjne konturuje się nim twarz, bardzo lubię nakładac nim bronzer pod kość policzkową
  • grzebyk ze szczoteczką - z grzebyka korzystam bardzo rzadko, ale lubię szczoteczkę do czesania brwi

Większy pędzel do cieni jest zdecydowanie za duży i za gruby, co sprawia, że jest mało sprężysty; nadaje się chyba tylko do nałożenia jasnego cienia na powiekę. Pędzel do pudru nie jest zły, ale ze względu na drapanie rzadko go używam. Jest mniejszy niż np. pędzel Bikor, więc z łatwością można nałożyć nim np. puder matujący tylko na strefę T.
Z pędzli do twarzy czasem wypadnie kawałek włoska, ale nie jest to częste.

Akcesoria kosmetyczne DONEGAL dostępne są w drogeriach na terenie całego kraju oraz na stronie www.donegal.com.pl

1 lutego 2012

Pigmenty z kolekcji Daphne Guinness for MAC



Pigemtny pochodzą ze styczniowej kolekcji Daphne Guinness for MAC. W sprzedaży dostępne były 3 - Aurora, Circa Plum i Nebula. Tego ostatniego nie mam i trochę żałuję.
Na zdjęciach po lewej Circa Plum, która co jakiś czas pojawia się w różnych kolekcjach; po prawo Aurora. Pigmenty są już raczej nie do kupienia, ale wrzucam swatche dla potomności ;)
Circa Plum - Frosty dirty mid-tone lavender
Aurora - Pinked Taupe