11 czerwca 2010

Ulubieńcy i rozczarowania: maj 2010

Bardzo lubię dowiadywać się o ulubionych kosmetykach innych dziewczyn - lubię odkrywać nowe kosmetyki :) Dziewczyny wybierają co miesiąc kilka kosmetyków, które zrobiły na nich duże wrażenie w poprzednim miesiącu i były często używane. Podczytuję blogi i oglądam filmiki na ten temat i zawsze coś mnie zaciekawi :)

Postanowiłam pokazać Wam kilka kosmetyków, które podbiły moje serce w maju oraz kilka, które mnie rozczarowały. Na szczęście tych drugich jest o wiele mniej i właśnie się kończą, więc nie będę musiała się z nimi dłużej męczyć.

Ulubieńcy - makijaż


1) Podkład Anti-Blemish Solutions Clinique - mam odcień Fresh Neutral 03 - średni beż. Podkład jest bardzo lekki, beztłuszczowy. Nakłada się cienką warstwą, szybko się wchłania, w ogóle go nie czuć na twarzy. Daje fajny matowy efekt, średnio kryje, ale nie jest podkładem o właściwościach kryjących, więc trzeba mieć to na uwadze. Według producenta nawilża, zmniejsza świecenie się skory, kontroluje wydzielanie sebum i zapobiega powstawaniu wyprysków. Rzeczywiście jest bardzo fajny dla tłustej/mieszanej skóry - matuje na długo :)
2) Korektor Super Stay 24h - bardzo lubię korektory Maybelline; są lekkie, dzięki płynnej konsystencji łatwo je nałożyć, i wetrzeć w skórę, nieźle kryją. Lubie je stosować głównie pod oczy, bo nie wysuszają i nie wchodzą w załamania.
3) Błyszczyk ColorSensational Gloss - błyszczyk w odcieniu Nude Pearl jest świetny - nie kryje mocno, ale też nie jest całkowicie przejrzysty. Ma fajny, jasny odcień, ładnie nabłyszcza, pasuje do każdego makijażu oczu.
4) Róż prasowany MAC - limitowany róż z serii 'To the beach'. Na odcień Hipness zachorowałam kiedyś po obejrzeniu swatchy na jakimś blogu, oczywiście okazało się, że jest limitowany, więc jak tylko zobaczyłam, że znowu jest dostępny to od razu go kupiłam.
5) Matowy cień Kaszmir Paese - cień nie jest w 100% matowy, ma maleńkie drobinki, jednak na powiece są praktycznie niewidoczne. Cień jest rewelacyjny, to moje wielkie odkrycie. Jest bardzo mocno napigmentowany, można nim wyczarować cuda na powiece. Dobrze się rozciera, nasycenie koloru można stopniować. Szkoda, że marka jest tak trudno dostępna w Warszawie; w Krakowie widziałam ją w prawie każdej drogerii (Paese to dawna Euphora!).


Ulubieńcy - pielęgnacja

 
1) Peeling Ocean Salt LUSH - totalne zaskoczenie. Czytałam wiele pochlebnych recenzji na jego temat, ale jakoś nie chciało mi się wierzyć, że można używać takiego ostrego, solnego peelingu do twarzy. Postanowiłam zaryzykować i to był strzał w 10! Peeling ma konsystencję puszystego kremu, który bardzo fajnie nawilża skórę i sprawia, że masaż jest przyjemny. Drobinki soli są ostre, dlatego należy delikatnie masować twarz. Im dłużej peelingujemy skórę, tym bardziej sól się rozpuszcza i nie jest już taka ostra. Nie pasuje mi zapach peelingu - wódka! ale dla efektu niesamowicie gładkiej skóry jestem gotowa się pomęczyć ;)
2) Szampon w kostce Seanik LUSH - dziwadło - szampon w kostce?! Wbrew pozorom to świetny kosmetyk. Bez problemu się pieni - mydlimy nim ręce lub pocieramy wilgotną kostką włosy. Pięknie pachnie, taką świeżością. Seanik pozostawia moje włosy gładkie i błyszczące. Bez problemu się rozczesują. Mam jeszcze Godivę, która obłędnie pachnie, ale mam problem z rozczesaniem włosów po niej - mimo, że zawiera odżywkę!
3) Szampon 'Mango i kwiat tiare' Garnier - pamiętacie jak nim kusiłam we wtorek? Oczywiście musiałam go mieć (oprócz niego mam jeszcze 2 inne szampony z nowej linii Garniera). Uwielbiam owocowe, egzotyczne zapachy, a ten szampon pachnie przeobłędnie świeżym mango. Mogłabym go wąchać bez przerwy ;) Włosy po użyciu są miękkie i pachnące.


Rozczarowania


1) Balsam do ciała 'Karaibskie mango' AA Exotic SPA (Oceanic) - tak jak już wspominałam uwielbiam zapach mango, więc ten kosmetyk musiałam mieć. Niestety jestem nim strasznie rozczarowana. Pomijam fakt, że ubzdurałam sobie, że to masło - oczywiście to lekki balsam. Tylko nie wiem czemu kosztuje 100zł. Owszem nawilża, ale spodziewałam się jeszcze czegoś. Żeby chociaż ładnie pachniał, ale pachnie bardzo delikatnie, zapach jest kwaśny, na pewno nie jest to mango (teraz używam masła mango z Body Shopu i niestety, ale Oceanic nawet nie stał w pobliżu tych owoców). Chyba, że chodzi tylko o to, że ten balsam zawiera masło mango? Ale widząc nazwę 'Karaibskie mango' spodziewałam się chociaż odrobiny fajnego zapachu. Balsam jest fajnie zapakowany w papier falisty i metaliczną tekturkę, myślałam nawet, że nada się na prezent, ale nie z ta jakością i nie z tym zapachem. jednak Zwykły balsam za 100zł to nie są dobrze wydane pieniądze.
2) Kremowy żel pod prysznic Angel Star Nivea - bardzo lubię żele Nivea, zarówno te przezroczyste jak i kremowe, ale ten jakoś zupełnie mi nie podszedł. Zapach mógłby być bardziej owocowy, Konsystencja jakaś taka kleista, nie spłukuje się do końca, zostawia lekki film na skórze.

1 komentarz:

  1. Moim rozczarowaniem jest serum Lush to do cery wrażliwej. Tłuste i zatyka skórę, brrrrr

    Tanyia

    OdpowiedzUsuń