1 listopada 2010

Mini przewodnik + berliński haul...

... czyli jednym słowem: wróciłam ;) tydzień zleciał bardzo szybko, zrobiłam drobne zakupy w Berlinie, które Wam niżej pokażę. Postanowiłam napisać krótki 'przewodnik' po niemieckich drogeriach. Na pewno nie ujmę w nim wszystkiego, na pewno o czymś zapomnę, o czymś nie wiem, ale jeśli wybieracie się choć na parę dni do Niemiec i chcecie przywieźć sobie kosmetyki, których u nas nie ma to na pewno Wam się przyda :)
  • Lush - znalazłam jeden przy Alexanderplatz (bliżej wieży telewizyjnej), a drugi przy Friedrichstarße. Asortyment ten sam co w Lushu na całym świecie, niestety ceny wysokie - bardziej opłaca się zamawiać z  Anglii.
  • Drogerie DM - moje ulubione miejsce ;) dwie znajdują się na Alexanderplatz, jedną widziałam na Ku'dammie (jest ich oczywiście o wiele więcej, ale te są w bardzo znanych i często odwiedzanych przez turystów miejscach). Znajdziemy w nich przede wszystkim sporo kosmetyków: Weleda, Alverde, Balea, p2, Essence, John Frieda, Nivea, Garnier itp.
  • Rossmann - w większości asortyment pokrywa się z polskim; w niektórych są szafy Essence, w innych tylko np. stand z naklejkami i pilnikami do paznokci. Warto zwrócić uwagę również na Fenjal, któego od wielu lat nie widziałam w Polsce, markę Alterra oraz kosmetyki do włosów Ghul.
  • Karstadt - duży wybór różnych marek - od Nivei, przez Yes to Carrots do Diora czy Shiseido; kosmetyki naturalne Dr. Hauschka czy Weleda, Catrice (na Alexanderplatz) oraz Burt's Bees - krem do rąk, krem do skórek i balsamy do ust.
  • KaDeWe - MAC, Dior, Kanebo, Khiel's, Benefit, Armani, Chanel - sklepu chyba nikomu nie trzeba przedstawiać - to luksus w czystej postaci (kosmetyki znajdują się na parterze tuż obok Louis Vitton, Michaela Korsa, Prady czy Burberry)
  • Douglasy - podobny asortyment do naszego + balsamy do ust Burt's Bees, w jednym widziałam lakiery Catrice.
  • Galeria Lafayette - oprócz luksusowych marek znajdziemy Benefita, Illamasqua i Laura Mercier.
  • Nivea Haus - na Unter den Linden w pobliżu Bramy Brandenburskiej - jak nazwa wskazuje znajdziemy tam tylko kosmetyki Nivea :)
Przemyślenia i wypatrzone nowości
Lush trochę zaskoczył mnie dość wysokimi cenami, ale warto się tam wybrać choćby po to, żeby powąchać niektóre produkty i nie kupować ich w ciemno przez internet. Już wiem, że np. mydło Vanilla in the Mist to wcale nie sztuczna, irytująca czy okropnie słodka wanilia - wiem, że kawałek mydła dodam do następnego zamówienia. Niestety wiele zapachów maseł do ciała mnie rozczarowało, dlatego cieszę się, że je wcześniej powąchałam. Kupiłam tylko świeżą maseczkę Love Lettuce (wczoraj wypróbowałam i jestem w niej zakochana) oraz galaretkę pod prysznic Calacas. Nie można wymieniać pustych opakować na darmową maseczkę - jestem tym totalnie rozczarowana i zawiedziona - wg ekspedientki najbliższa wymiana w Londynie...

Alterra (z Rossmanna) rozczarowała mnie składami, natomiast Alverde (DM) pokochałam. Żałuję, że mam tyle kosmetyków w zapasie, bo chętnie kupiłabym coś więcej z tej marki. Stanęło na odżywce do włosów bez silikonów (szampony również są bez ich zawartości), mydle (to idiotyczne przywozić mydło, wiem, ale pachnie obłędnie grapefruitem, a to mój najukochańszy zapach), dwóch olejkach do ciała. Jeden olejek kosztuje niecałe 3 euro, ma bardzo fajny skład, poza tym Alverde to produkty wegańskie. Z Rossmanna wzięłam tylko ręczniczek z mikrofibry do mycia twarzy.
W DM znajdziemy również fajną, niedrogą markę p2 - przypomina mi trochę Essence lub Catrice. Ma duży wybór produktów do pielęgnacji dłoni i paznokci. Ja wzięłam rozcieńczalnik do lakierów, krem do skórek oraz peeling do dłoni + 3 lakiery (pomalowałam sobie jednym z nich paznokcie, lakier trzymał się tydzień! leciutko starł się na końcówkach). Ceny niskie - lakiery ok. 1,50 euro, produkty do paznokci 2-3 euro.
Balea mnie nie zachwyciła, ale wzięłam na spróbowanie maseczkę w saszetkach oraz piankę do golenia melonową; ceny baaaardzo niskie od 50 centów do ok. 3-4 euro.

Maybelline wypuścił serię, podobno limitowaną, I'm a jungle chick - masa fajnych kosmetyków - kolorowych lakierów, cieni, błyszczyków, balsamów do ust i tego co lubię najbardziej - róży do policzków.
Essence - pojawiła się kolekcja Mettalics, a w niej grube kredki do oczu, ładne zestawy cieni, szminki (bardziej jak błyszczyki lub szminki nabłyszczające), spray do ciała i lakiery. Lakiery z magnesem, który mają dawać fajny efekt. Od razu przestrzegam - są dwa typy lakierów, na co nie zwróciłam uwagi. Są to zwykłe lakiery bez naklejki na nakrętce oraz te, na które działa magnes. Niby oczywiste, ale w ferworze zakupów łatwo się pomylić czy przeoczyć ten fakt.

Z nowości wypatrzyłam linię Garniera z Eco certem bez parabenów - chciałam kupić tonik, ale był z dużą zawartością aloesu, a nie przepadam za tym zapachem. Nivea ma nowe zapachy dezodorantów - pure & natural action - lotos lub jaśmin, oba pachną przyjemnie.





Zakupy nie są imponujące, ale to dlatego, że mam zbyt duże zapasy. Niestety, okazało się, że potrafię bez problemu pomalować się paroma kosmetykami i cała ta masa kolorówki, która została w domu jest mi niepotrzebna. No cóż, czas zminimalizować zbiory (po raz kolejny ;). Pochwalę się tylko, że zużyłam sporo produktów pielęgnacyjnych i próbek, które mi strasznie zalegają.

14 komentarzy:

  1. Estello, fajne i rozsądne zakupy :) Powstrzymać się przed zbytecznymi nabytkami to sztuka :)

    Piankę Balea zachwalała niedawno Inez, powinnaś być zadowolona :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zakupy są bardzo imponujące XD Mam kilka lakierów P2 i sa fantastycznej jakości! Bardzo długo utrzymują się na paznokciach i mają super pigmentację. Szkoda, że nie ma ich w PL :(
    I na koniec dodam, że czekam na recenzje tego wszystkiego ;)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Swietne zakupy!Zazdroszcze produktow Alverde bo sa naprawde niezle:-)
    Calosc robi bardzo pozytywne wrazenie:D

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny pomysł z tym przewodnikiem po niemieckich drogeriach, na pewno mi się przyda poniewaz juz w lutym przeprowadzam się do Niemiec, ale jest to również fajna sprawa dla nas wszystkich. Z chęcia przeczytalabym wiecej takich postów. Moznaby zrobic taka serie... drogerie w kraju XXX :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajne zakupy, zazdroszczę takiej wyprawy. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. jak ja żałuję, że nie ma u nas dm, tyle fajnych kosmetyków poza naszym zasięgiem, no i w ogóle bardzo lubię tam chodzić, te drogerie są niezwykle estetyczne, aż się chce robić zakupy:) podobno w KaDeWe można kupić produkty NARS, sprawdzałam na ich stronie (w sensie NARS), ale w samym sklepie żadnego stoiska nie wypatrzyłam, w grudniu będę to przyjrzę się dokładniej;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mmm... Mydło grejfrutowe :) Ostatnio kupiłam żel z Body shopu o tym zapachu i muszę przyznać - też go uwielbiam! :)
    Witamy z powrotem w Polsce ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam nadzieję, że Calacas ci się spodoba, bo ja jestem zakochana po uszy. I dawaj swatche lakierów mettalics!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapomniałam o drogerii Schlecker, ale w niej nie ma raczej nic ciekawego.

    Aliss ja też uwielbiam ten żel z Body Shopu - grapefruit w czystej postaci ;)

    Żelka Calasas cudownie pachnie, wczoraj się nią myłam.

    NARSA nie widziałam, ale tylko rzuciłam okiem na parterze i niczego specjalnie nie szukałam.

    Mam nadzieję, że kiedyś p2 i Alverde pojawią się u nas, bo naprawdę są to fajne kosmetyki.

    OdpowiedzUsuń
  10. Mała korekta: dom towarowy nazywa się Karstadt :)
    DM też uwielbiam, używam dużo alverde. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  11. jasne, już poprawiam ;) szkoda, że Alverde u nas nie ma - mam nadzieję, że kiedyś do nas zawita ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. W którym Karstadzie wyczaiłaś burt`s bees? jadę teraz na weekend i mam nadzieję, się odpowiednie obłowić;)

    OdpowiedzUsuń
  13. na pewno na Alexanderplatz; jest też Karstadt na Hermanplatz tuż obok metra (tam były chyba kremy do skórek); byłam też w Douglasie i tam przy kasach stały balsamy do ust.

    OdpowiedzUsuń